Jest koniec XIX wieku. Gdzieś we Wchodniej Europie, głęboko w górach, leży tajemniczy i mityczny ląd Transylwanii - świat, gdzie panuje zło, niebezpieczeństwo nastaje wraz z zachodem słońca i gdzie mieszkają potwory, które ludziom pokazują się w najgorszych koszmarach. Do Transylwanii zostaje wezwany słynny łowca potworów, profesor Van Helsing (Hugh Jackman), który ma za zadanie pokonać siły zła, uosabiane przez hrabiego Drakulę, Człowieka-Wilka i monstrum stworzone przez doktora Frankensteina. Tam Van Helsing spotyka piękną Anną Valerious (Kate Beckinsale), która również chce zabić Drakulę, aby zrzucić klątwę ciążącą od wieków na jej rodzinie (jej brat wraz z zachodem słońca zmienia się w człowieka-wilka). Van Helsing i Anna będą musieli połączyć siły, aby pokonać Drakulę i zapobiec przejęciu przez niego władzy na światem i ludzką cywilizacją.  Jest to jeden z tych filmów do których często wracam. Lubię patrzeć jak Gabryś w towarzystwie Anny i młodego zakonnika Carla robi lekką rozwałkę w szeregach Vampirów. Może i do najambitniejszych ten film nie należy ale jakoś ja nie mam zastrzeżeń...no może do tych wszystkich wynalazków technicznych jakie tam są, gdyż z pierwowzoru jakim był Stockerowski Abraham Van Helsing zrobili lekkie super hero Gabriela Van Helsinga.

Oglądałam Van Helsinga, ale przyznam szczerze, jakoś mnie nie zachwycił. Efekty specjalne wzbudziły moją ciekawość, bo to była dobra robota - zwłaszcza na początku, kiedy wampirzyce napadają na Helsinga i Annę. Ale połączenie Drakuli i Frankensteina wydaje mi się na tyle nieprawdopodobne, że aż absurdalne :)

Dodaj do tego Mr.Hyde na wstępie

A według mnie film jest całkiem udany a właśnie to co wy nazywacie absurdalnym mi wydało się bardzo dobrym pomysłem połączenia tych właśnie postaci gdyż wszystkie zostały wymyślone mniej więcej w tym samym czasie.